Syfon Drzemiący 2018
Śnieżna Studnia – Nurkowanie w Syfonie Drzemiącym
Mijają właśnie 24 lata od ostatnich dużych odkryć w Syfonie Drzemiącym. Na przestrzeni paru lat nurkowali tu m. in. Wacław Kozieł, Wiktor Bolek oraz Michał Stajszczyk. Do 1994 roku osiągnęli oni głębokość 22 m przy odległości 65 m. Były to też lata w których nurkowanie jaskiniowe w Polsce zaczynało nabierać rozpędu. Wieloletnia i nierówna walka nurków z Śnieżna Studnią spowodowała porzucenie tego projektu przez tą grupę. Rok później (1995) swoich sił spróbował tu jeszcze Krzysztof Starnawski. Podczas wielogodzinnej i sprawnej akcji połączonej z nurkowaniem osiągnął głębokość 32 m w odległości 138 m. Limit ustanowiony przez gazy zmusił go jednak do zawrócenia w środku stromo opadającej rury. Od tamtego czasu nikt nie zdecydował się na ponowne nurkowanie w tym miejscu i tym samym osiągnięte przez Krzysztofa miejsce na lata pozostało najniższym znanym punktem Śnieżnej Studni.
Od wielu lat zastanawiałem się nad nurkowaniem w tym miejscu. Na podstawie dostępnych informacji wiedziałem, że aby nurkowanie tam miało sens muszę je zaplanować z dużym, jak na Tatry, rozmachem. Zdecydowałem się zabrać skonstruowany przeze mnie do nurkowania w głębi jaskiń obieg zamknięty, 5 butli, w tym 3 duże kompozytowe (9L) z tlenem i trimiksem (mieszanina wykorzystywana w przypadku głębokich nurkowań), suchy skafander z grubym ocieplaczem, ogrzewanie elektryczne, suche rękawice…
Syfon Drzemiący znajdujący się na głębokości 693 m jest i najniżej położonym (od najbliższego otworu) syfonem w Tatrach. Dotarcie w to miejsce wymaga dobrej porcji jaskiniowej gimnastyki. W kość przede wszystkim dają początkowe ciasnoty prowadzące do studni Zakopiańczyków i niezwykle lepkie błoto poniżej Hipopotama, towarzyszące nie tylko do syfonalnego jeziorka ale także nieopuszczające podczas nurkowania.
Na akcję wybieramy się sprawnym 4-osobowym zespołem. Do syfonu docieramy bez problemów i w dobrych nastrojach. Podczas drogi w dół staram się tłumaczyć współtowarzyszom wycieczki o co w ogóle chodzi w całym tym nurkowaniu, ile to wszystko będzie trwało, co może pójść źle i jakie są opcje w przypadku problemów z dekompresją. Po cichu zaś marzę o tym by cały sprzęt, który niesiemy dotarł do syfonu w jednym kawałku. Wiem, że jeśli tylko uda mi się zanurzyć w syfonie to już będzie dobrze.
Na błotnistym brzegu syfonalnego jeziorka zaczynam składać oddycharkę (ang. rebreather), przeprowadzam wszelkie niezbędne testy sprawdzające, uff, wszystko działa. Wyważam jeszcze każdą z kompozytowych butli. Są lekkie w transporcie ale trzeba je sporo dociążyć by można było się z nimi zanurzyć. I tu pojawia się pierwszy problem. Wkładam jedną z butli pod wodę i ku zdziwieniu zauważam, że z jednego gumowego węża (i to od manometru!) praktycznie na całej długości, jak z węża napowietrzającego akwarium, wylatuje gaz. Gotując się w środku odkładam problem na później, zajmuję się innymi rzeczami, a w międzyczasie zastanawiam się co mogę z tym zrobić. Czas pozwolił uspokoić mi myśli i odpowiedzieć na wszystkie pytania. Automat przecież świeżo odebrałem z serwisu, tuż przed udaniem się do Śnieżnej Studni sprawdziłem go na nurkowaniu, ale tu w butli mam aż 56% helu. Z cała pewnością ucieka mi więc tylko hel. Wąż ewidentnie wymaga wymiany, ale mimo wszystko decyduję się na nurkowanie i w myślach przygotowuję się na wszelkie możliwe scenariusze pod wodą. Niestety planowanie, a realizacja nurkowania w takim miejscu to dwa różne światy.
Wszystko dopięte. Zaczynam skupiać się wyłącznie na sobie i swoim organizmie, jeszcze dla formalności informuję czekających na mój powrót Kolegów o swoich planach – rozpoczynam nurkowanie. Powoli szybuję nad dnem syfonu. Niestety podczas zabaw w wodzie trochę ją zmąciłem. Korytarz jest obszerny i bez problemu odnajduję drogę wygrzebując z piasku pozostawioną przez poprzedników poręczówkę. Syfon zaczyna się rurą o co najmniej 3 m średnicy, która po paru metrach skręca w lekko prawo i zaczyna opadać do -13.5 m prowadząc nad próg Komory Wacka. Wcześniej jeszcze na sporej brzytwie (9 m) porzucam akumulator do ogrzewania suchego skafandra. Głębiej nie będzie mi potrzebny a będę z niego korzystał dopiero w drodze powrotnej. Dno Komory Wacka znajduje się na -20.7 m. W tym miejscu odnoszę wrażenie, że zaczyna się aktywna część syfonu. Zmąconą wcześniej wodę zostawiam w tyle, a dno Komory Wacka o średnicy 8-10 m jest też pierwszym przegięciem syfonu. Stąd korytarz zaczyna pnąć się powoli ku górze, ostatecznie osiągając kolejne przegięcie syfonu na -14.5 m. Na całym tym odcinku muszę ponownie wydobywać poręczówkę z drobnego piasku na dnie. Przyznam, że zachowała się prawie idealnie a jej stan nie budzi zastrzeżeń. Przez nieuwagę ocieram jedną z umocowanych z boku butli o dno. Wzbudzona tutaj chmura osadu poruszając się z wyczuwalnym prądem towarzyszy mi już w dalszej drodze (skutecznie ograniczając widoczność). W miejscu drugiego przegięcia syfonu (-14.5 m) korytarz zdecydowanie zwiększa swoje rozmiary (szerokość około 4-6 m i wysokość 7-8 m) i zaczyna stromo opadać. Po około 40m dopływam do końca poręczówki położonej przez K. Starnawskiego. Łatwo dowiązuję się do ostatniego punktu (założonego z ołowianego ciężarka) i zaczynam poręczowanie. Początkowo uciekam od dna korytarza poręczując na prawej ścianie i po 25 m osiągam -46.9 m, w tym miejscu korytarz zakręca w lewo. Zmuszony brakiem możliwości ustabilizowania poręczówki opadam ponownie na skalne dno (brak osadu!). Po kolejnych 58 m osiągam -69.6 m. Korytarz przestaje już stromo opadać, skręca lekko w prawo i jego dno ponownie zaczyna pokrywać warstwa drobnego piasku. Płynę jeszcze parę metrów i zauważam, że z tego miejsca musiałbym już zacząć się wynurzać (co najmniej 2-3 m), stabilizuję więc poręczówkę na dużym kamieniu (notuję tu głębokość -74.5 m) i decyduję się zawrócić. Ostatecznie podczas nurkowania rozwinąłem 94 m poręczówki. Drogę powrotną rozpoczynam w 29 minucie nurkowania. Potem czekała mnie już tylko żmudna i nudna dekompresja. Całe nurkowanie trwało 108 minut.
Muszę przyznać, że jestem zaskoczony rozmiarami syfonu (jak na warunki Tatrzańskie). Silny prąd, przy takich rozmiarach, sugeruje też dalszą kontynuację syfonu. Ciężko jednak szacować możliwość osiągnięcia większej głębokości w tym miejscu.
Syfon Drzemiący (głębokość -74.5 m, długość 232 m) jest obecnie najgłębszym syfonem w Tatrach, a deniwelacja Śnieżnej Studni zwiększyła się do 805 m.
Akcja odbyła się 18 listopada 2018 r. w ramach zezwolenia Speleoklubu Tatrzańskiego PTTK na działalność w Śnieżnej Studni. Wzięli w niej udział członkowie SGW: Daniel Furgał, Mirek Kopertowski oraz Sebastian Madej. Dziękuję wszystkim za pomoc w realizacji tego projektu.
Mirek Kopertowski