2021 Wyprawa środowiskowa Albania Valbona

Katarzyna Lena Koprowska
Stara dobra Shpella Sportive i jej nowa koleżanka – Shpella e Valbones.

Wyprawa środowiskowa Fundacji Speleologia Polska w położony w górnej części doliny rzeki Valbony masyw Maja Cet Harushes (2421 m n.p.m.) w górach Prokletije w Albanii była kontynuacją cyklicznych działań eksploracyjnych organizowanych od 2007 roku przez Mariusza Poloka, najpierw z Avenem Sosnowiec, a od roku 2011 wspólnie z Avenem i FSP. Działania te wspierali także grotołazi z innych klubów oraz z zagranicy. Tegoroczna edycja jednocześnie była inna od poprzednich i wyjątkowa pod wieloma względami. 

Uczestnicy wyprawy na tle Maja Ismet Sali Bručaj
fot. Mariusz Polok

Przede wszystkim była dla nas wszystkich wielkim wyzwaniem logistycznym. Czasy zarazy bynajmniej nie pomagały nam ani w ogarnianiu sanitarnie podzielonej rzeczywistości, ani nie przyspieszały zaplanowanych progresów, piętrząc co chwilę problemy natury biurokratycznej. 

Ponad to – po pierwsze – poza oczywistym eksploracyjnym charakterem wyjazd tym razem zasiliła ekipa naukowców. W ramach prowadzonych badań biospeleologicznych zebrano z różnych głębokości (sięgających nawet -200 m) zasiedlające jaskinie chrząszcze, pająki, muchówki, szarańczaki i wije. Materiał jest w trakcie oznaczania, ale liczymy na nowe, endemiczne gatunki. Wbrew obiegowej opinii, że w takim miejscu na pewno nie występują nietoperze, w przeprowadzonych badaniach chiropterologicznych, stosując pułapki dźwiękowe, potwierdzono wstępnie obecność aż 9 gatunków nietoperzy, z czego 7 występowało na wysokości powyżej 2100 m n.p.m.

Po drugie – międzynarodowa. Zaprosiliśmy do współpracy kolegę Włocha, dzięki któremu do wyprawy dołączyli członkowie dwóch tamtejszych speleoklubów: Gruppo Grotte Treviso oraz Club Speleologico Proteo z Vicenzy.

Sara, Alberto i Federico w kultowych gatkach,
fot. Mariusz Polok

Po trzecie – środowiskowa, bardzo demokratyczna w swojej strukturze i organizacji, ponieważ każdego dopuściła do głosu, procesów decyzyjnych oraz działania. No i tutaj ta długa nudna, acz ważna część niczym napisy końcowe w filmie pełnometrażowym: wszystkich trzeba wymienić, nikogo nie można pominąć. Poza 4 członkami z Włoch w skład weszło 19 speleologów i grotołazów reprezentujących 7 klubów z Polski (w porządku alfabetycznym): Jeleniogórski Klub Jaskiniowy, Klub Alpinistyczny Grupy Beskidzkiej GOPR, Sekcja Grotołazów Wrocław, Speleoklub GAWRA z Gorzowa, Speleoklub Łódzki, Wałbrzyski Klub Górski i Jaskiniowy, Wielkopolski Klub Taternictwa Jaskiniowego pod egidą Fundacji Speleologia Polska. 

Po czwarte – pod nowym kierownictwem. Dotychczas głównym organizatorem i dyspozytorem zadań był Mariusz Polok – fundator FSP. W tym roku pieczę nad nami sprawowała świeża krew – Michał eMCe Macioszczyk – myślę, że z satysfakcją dla niego i dla zespołu. 

Wyjazd trwał od 13 do 29 sierpnia 2021. Głównymi celami postawionymi na ten dwutygodniowy pobyt były: rekonesans powierzchniowy w poszukiwaniu nowych otworów, weryfikacja tematów otwartych, ale rokujących oraz oczywiście działania w najgłębszej w tym rejonie AVL 70 czyli Shpella Sportive. Logistykę i tworzenie naszej bazy w górach mieli wesprzeć miejscowi pasterze transportem konnym i osobistym. Mimo owocnych negocjacji działania te nie przebiegły tak płynnie jak zakładaliśmy. To z kolei wpłynęło na budowę bazy, organizację zaplecza kuchennego i technicznego oraz założenia prowadzenia działań w małych grupach delegowanych do konkretnych zadań. Niezależnie od wygenerowanego bałaganu już pierwszego dnia we wtorek do akcji jaskiniowej przy zabezpieczeniu wiszącej wanty przy wąskim przełazie w Shpella Sportive został wydelegowany 3-osobowy zespół, a zaraz po wykonaniu tego zadania do działania przystąpiła grupa poręczująca. Reszta załogi miała w tym czasie postawić bazę, ponieważ jednak nie było z czego – zajmowała się głównie transportami do góry, przede wszystkim sprzętu osobistego. 

Po rozłożeniu pułapek i innych narzędzi badawczych w dole doliny, sztolniach i jaskinkach m.in. Shpella Haxhise, we wtorek dołączył do nas na górze zespół badawczy. W związku z tym niezależnie od tego kto dokąd i w jakim celu wychodził, otrzymywał zestaw małych probówek, pojemniczków i innych różnych narzędzi pomiarowych, aby pozyskiwać materiał do analizy. Trzeba przyznać, że wszyscy się do tego zadania bardzo rzetelnie przykładali. Mimo iż zwykle chodzimy po jaskiniach i wydaje nam się, że nic w nich nie ma, to przy tak sfokusowanej uwadze spotykaliśmy żyjątka na każdym kroku i naprawdę różnej głębokości – niekoniecznie tylko w strefie przyotworowej. 

Kolejny dzień – środa – przyniósł ochłodzenie i deszcz, ale również więcej oszpejonych grotołazów w gotowości. W związku z tym dwa zespoły działały pod ziemią: w AVL 70 przy poręczowaniu oraz AVL 81 przy weryfikacji partii za zaciskiem. Reszta, której uprzęże i kaski ugrzęzły gdzieś po drodze w transportach, podzielona na mniejsze grupy i rozproszona w różnych kierunkach miała działać powierzchniowo. Niestety burzowa aura skutecznie udaremniła te ruchy i trzeba było oddać szacunek naturze organizując dzień bazowy. Oczywiście zaprocentował pyszną obiadokolacją i wieczorem przy ognisku, co jak wiemy w rejonach krasowych nieczęsto się zdarza. 

W czwartek zespoły weszły już również w tryb grafikowy. Jeden zawsze zostawał na bazie przy radiach odnotowując wszystkie aktywności w dzienniku łączności. Kolejny – rotujący zespół pomiarowy – działał głównie w Shpella Sportive poprawiając jakość głównego ciągu. Eksploracja z AVL 81 przeniosła się do poręczowania nowo odkrytej tuż obok AVL 110. Wieczorową porą dotarły i zadziałały panele słoneczne, więc nie musieliśmy się już martwić o ładowanie wiertarek i krótkofalówek. Życie obozowe zaczęło nabierać rumieńców. 

Blokdiagram Shpella Sportive,
Mariusz Polok

Największych jednak w piątek – kiedy rano na horyzoncie wyłonili się koniarze i w końcu dojechała długo oczekiwana reszta worów z brakującymi linami, sprzętem oraz jedzeniem. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Mogliśmy uzupełnić braki wypełnione pomysłowością i spontaniczną improwizacją, rozpakować się docelowo oraz zorganizować tak jak to sobie zaprojektowaliśmy jeszcze w Polsce przed wyjazdem. Zadania były już dość dobrze zdefiniowane i rozdzielone. Power Girls prowadziły działania w rejonie lodowej AVL 106, zespół pomiarowy kontynuował prace w Shpella Sportive, a drugi złożony głównie ze świeżaków w tej dziedzinie, mierzył Cave Sniperem i domykał temat AVL 81 od otworu przez zacisk (Ciasna Lena) aż do zamykającego się meanderka. Daro wraz z grupą Włochów weryfikował okolice AVR 97 tzw. Shpella Collapsa, jednak bez możliwości podjęcia tematu w tym roku przez ogromne ilości zalegającego lodu. Natomiast dużo emocji dostarczyła nam “Stodziesiątka” – uroczyście przemianowana na Shpella e Valbones. Puszcza – więc trochę zaraża nas eksploracyjnym szałem, ale… Przy otworze o mało nie przygniata nam jednego zawodnika poluzowanym ogromnym blokiem skalnym. To wydarzenie wszystkich nas wybitnie uczula na kwestie bezpieczeństwa. Choć każdego dnia czujemy, że jest ostro i krucho, że trzeba mieć oczy naokoło głowy, a zalecenia robienia przepinek co 10 m nie są z palca wyssane, to takie zajście jest upomnieniem na miarę wykrzyknika i czaszki z katalogu Petzla. 

Wiatru w żagle nabraliśmy w sobotę. W Shpella Sportiva – dalej mierzenie, poręczowanie nowych ciągów, eksploracja obiecujących miejsc oraz wejście do ciągów i salki roboczo nazwanych na cześć odkrywców Partiami EWIAN. W Shpella e Valbones prace przy zabezpieczeniu wejścia. Powierzchniowa lista długa i rozległa terytorialnie, speleo-stonka penetruje Alpy Albańskie: AVR 33, AVR 34, AVR 37, AVR 40, AVR 111, AVR 112, AVR 113, AVR 114…  Wśród tych tajemniczo wyglądających numerków kryje się również nie lada gratka. Jeden z naszych zespołów w składzie polsko – włoskim zainteresował się jaskinią z… zalegającym lodem! Była ona już wcześniej rozpoznana jako ​​AVL-R-52/2009 (D. Piętak wtedy SD teraz FSP, Z. Wiśniewski AVENi D. Sprych SDG), więc obserwacje mogły już mieć charakter porównawczy. Natomiast naukowa dociekliwość i exploracyjna żyłka pozwoliły przeprowadzić badania temperatury, wilgotności, samej struktury lodu oraz kartowanie. Dzięki temu możemy podzielić się tym jednak dość rzadkim i egzotycznym jak na warunki bałkańskie faktem i przypisać jako niewątpliwy sukces wyprawy – o wdzięcznej nazwie Shpella “Akullt”.

Jak zatem widać – robota wre! Zmiany wychodzą zaraz po wspólnym śniadaniu o 9:00 a wracają… kiedy wracają – bo czasem pracy jest tak dużo i jest taka wciągająca, że ostatni do bazy dochodzą długo po zmroku. 

Nie umniejszając wielkości i znaczeniu wszystkich niedzielnych działań zespołów tak naziemnych jak i podziemnych, w niedzielę wielką radość przysparza nam poręczowanie w Shpella e Valbones, które połyka kolejne 150 m liny i… się nie kończy. W związku z tym decyzją kierownika małymi krokami wycofujemy wszystkie siły i sprzęt z rozproszonych po całym regionie akcji i skupiamy się na tym jednym celu. Zostawiamy przodki w Shpella Sportive na następny rok, robimy tam ostatnie domiary i już wpuszczamy 2 prężnie eksplorujące zespoły do e Valbones: pierwszy poręczujący – z kolejnymi 120 metrami sznura możliwą dostępną na tę chwilę liczbą plakietek, a w pogoni za nimi, na popołudniową zmianę, drugi – mierzący. I co? Nadal mało! Jesteśmy już mniej więcej na -300 m i dalej puszcza. No nic, tylko się cieszyć. Tylko że metry w jaskini się nie kończą, a dostępne metry liny już są niestety policzone. Do końca się jednak nie poddajemy. W poniedziałek poręczujemy już wszystkim co mamy, docieramy na -395 m i… końca nie widać. Zespół pomiarowy dojeżdża do węzła na końcu liny, kamień sondujący leci z echem, leica nie zdradza gdzie jest dno tej ciemności.  W tym roku już głębiej nie zjedziemy. Przyjmujemy to z motylami w brzuchu i małym uśmiechem satysfakcji, bo udało się coś, czego tak naprawdę chyba nikt się nie spodziewał. Jednak skoro nie możemy dalej pracować, to trzeba zbierać się do powrotu. Doświadczenie z początku wyprawy nie pozwala nam liczyć na transport konny, więc sen z powiek spędza nam wizja składania bazy, depozytów, noszenia worów na dół oraz stania na wszystkich po drodze granicach w ostatni weekend wakacji. 

Shpelle e Valbones – przekrój rozwinięty
rys. Sławomir Parzonka

Aby jednak ostatnia nuta nie brzmiała tak nostalgicznie – w dolinie na bazie u Kola czeka na nas uroczysta kolacja, a wraz z nią wiele słów o wdzięczności, spełnionych marzeniach, dobrej organizacji, wspaniałej pracy zespołowej i zaangażowaniu. Są podziękowania od starego kierownika dla nowego i od nowego dla starego, są podziękowania osobiste i zespołowe, przemowy po polsku, angielsku oraz włosku. Są życzliwe gesty i uściski, małe gifty i duże niespodzianki, wielkie nadzieje i ogromne rokowania na następne lata, czym dzielimy się również z czytelnikami “JASKIŃ” by pokazać, że SPELEO jest wystarczającym wspólnym mianownikiem i motywacją do owocnej współpracy i integracji ponad jakimikolwiek podziałami – na poziomie międzyklubowym i międzynarodowym, a więc środowiskowym – czego sobie dalej i Wam również życzymy. 

W tej edycji udział wzięli (w porządku alfabetycznym):
Marcin Budyń Bugała (WKGiJ), Grzegorz Czopor (JKJ), Aleksandra Dębicka (JKJ), Sara Di Ferrante (GGT), Tomasz Żołnierz Gąsiorek (GAWRA), Paweł Bajorny Jeziorny (JKJ), Krzysztof Diablik Juszyński (SŁ), Joanna Kocot-Zalewska (niezrzeszona), Katarzyna Lena Koprowska (KA GB GOPR), Rafał Tadek Ksiądzyna (JKJ), Michał eMCe Macioszczyk – kierownik (WKTJ), Federico Narduzzi (GGT), Sławomir Sławciu Parzonka (WKGiJ), Andrea Pereswiet-Soltan (CSPV), Dariusz Daro Piętak (FSP), Justyna Juti Pokorska (WKGiJ), Łukasz Pokor Pokorski (KA GB GOPR/WKGiJ), Mariusz Maniek Polok (FSP), Ewelina Rejczel Raczyńska (SGW), Alberto Righetto (GGT), Magdalena Słupińska (FSP), Magdalena Staniszewska-Bugała (WKGiJ), Aneta Włoszek (niezrzeszona).

Statystyki wyprawy: Shpella e Valbones długość 556 m; głębokość -395 m Shpella Sportive długość 664,4 m; deniwelacja 263,2 m (-256,6 ; +6,6) Shpella „Akullt” długość 127 m; głębokość – 67 m liczni jaskiniowi statyści, którzy jeszcze nie odkryli przed nami wszystkich swoich tajemnic. 

en_GBEnglish