2006 – 2008 Albania

Mariusz Polok

Ten mały nieznany bałkański kraj, dla większości z nas tajemniczy. Kraj, który przez wiele lat sam się izolował od reszty świata, fascynował mnie od zawsze. Swoją pierwszą z nim przygodę miałem w roku 1986. Wtedy to próbowałem zorganizować pierwszy wyjazd klubowy w góry Albanii. Udałem się, więc wraz z moim kolegą, obywatelem dawnej RFN, do Ambasady Albańskiej. Niestety wizyta trwała tylko kilka minut, bo kiedy pracownik ambasady zorientował się, jakiego „wroga” wprowadziłem zakończył rozmowę a obaj zostaliśmy usunięci z terenu ambasady. Takie to były czasy.

Widok na Dolinę Valbony
fot. Mariusz Polok


Na wiele lat moje myślenie o Albanii zostało ostudzone, ale zawsze gdzieś tam było. I nagle w roku 2006 przeczytałem, że szuka się dwóch osób do obniżenia kosztów wynajmu busa. To Andrzej Szerszeń z grupą kolegów ze Speleoklubu Warszawskiego, którzy planowali poznanie wywierzysk tego rejonu Bałkanów w tym Albanii szukali redukcji kosztów. I tak to w lipcu 2006 przekroczyłem granice Albanii. Program wyjazdu przewidywał nurkowanie w wywierzysku kolo Szkodry. I odwiedzenie doliny Valbony. Nurkowanie nie udało się, ale przypadkiem poznaliśmy delegata Albanii do UIS prof.Gezima Uruci. Kiedy opowiedzieliśmy mu, że wybieramy się do Valbony, dowiedzieliśmy się, że tam nie ma jaskiń, ale za to jest bardzo niebezpiecznie i nie powinniśmy tam jechać. Jednak pojechaliśmy. Z pomocą brata Leonarda, na miejscu wyposażeni w karteczki z nazwiskiem gospodarza Kola Jubani (byliśmy jego gośćmi i on gwarantował nasze bezpieczeństwo) przez trzy dni poznawaliśmy dolinę. Szybko się okazało, że jaskinie tam są a majestat gór jest niespotykany. Z okien starego domu Kola widziałem plateau, które górowało nad nami 1200 m wyżej i czekało, żeby je poznać. Już wiedziałem, że na pewno tu wrócę za rok.

Wróciłem.
15 września 2007 spod klubu w Sosnowcu ruszyła wyprawa klubowa. Udało mi się zarazić Albanią 7 osób z Avenu i innych klubów. Po trzydniowej podróży z postojem w Klasztorze Franciszkanów w Szkodrze, gdzie zawsze jesteśmy przyjmowani niezwykle gościnnie, a udzielane nam rady i pomoc pomagają w „oswajaniu” Albanii. Bez Braci Leonarda i Włodzimierza było by nam dużo ciężej.

Kol i ekipa na Plateau Gherllata e Brezit


Valbona przywitała nas świeżo spadłym śniegiem. Bazę założyliśmy we wsi Rrogam w domu Kola Jubani. Mimo śniegu byliśmy tak zdeterminowani, że już następnego dnia rano po krótkich negocjacjach z Kolem ruszyliśmy w góry. Alpy Albańskie to specyficzne góry. Całkowicie brak tam szlaków w europejskim znaczeniu. Poruszanie się jest możliwe tylko po starych pasterskich ścieżkach, które w większości pozarastały i bardzo trudno je odnaleźć. Z Kolem ustaliłem że pokaże nam drogi wejścia w dwa interesujące nas rejony : szczyt Maja e Briezit wraz z leżącym poniżej plateau Gerllata e Briezit i nieodległą dolinę Gropa e Rupës. W ciągu dwóch dni Kol wywiązał się ze swojego zadania i mogliśmy rozpocząć samodzielną działalność. W czasie wycieczki do doliny Gropa e Rupës odkryliśmy coś w co do tej pory podświadomie nie wierzyliśmy. Ktoś tu przed nami eksplorował jaskinie. W jaskini Shpella e Haxhise do której zaprowadził nas Kol zobaczyliśmy sznurek z Topofila. Kol nie wiedział kto i kiedy tu był, Internet także nie dał do dziś odpowiedzi. W innych poznanych już samodzielnie obiektach śladów bytności „obcych” nie stwierdziliśmy. Eksplorację rozpoczęliśmy od Gerllata e Briezit. Założyliśmy tam górny obóz i rozpoczęliśmy działalność. W ciągu kilku dni powierzchniowej eksploracji udało się nam zlokalizować i poznać kilkanaście jaskiń. Niestety wszystkie obiekty były bardzo małe, najwyżej kilkunastometrowych wymiarów. Moje wymarzone zeszłoroczne Plateau okazało się pomyłką. Podjąłem decyzję o zakończeniu działalności w tym rejonie. Schodząc w dół grupa biwakowa postanowiła jeszcze zajrzeć do wielkiego otworu w sąsiednim kotle, który został wypatrzony kilka dni wcześniej w czasie podejścia. Na miejscu okazało się, że to otwór z korkiem śnieżnym, pod który da się „wejść”, dalej jest pochylnia, a w górę biegł nieznany korytarz. Otoczenie jaskini, cechowało się także zupełnie innym typem wapienia i układem warstw, co dobrze rokowało na przyszłość. Tak, więc będziemy mieli, od czego zacząć za rok, bo decyzja, że pojedziemy zapadła już wcześniej.

Pomni zeszłorocznych śniegów i mrozów wyprawę zaplanowaliśmy o miesiąc wcześniej. Ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę. Tegoroczna pogoda była przez cały pobyt w górach naszym sprzymierzeńcem. Nasz plan zakładał zrealizowanie trzech zamierzeń:

  • dokończenie eksploracji AVL-9 oraz poznanie zlokalizowanego powyżej, pomiędzy szczytami Maja e Grykave te Hapura i Maja e Qetes Arushes kotła polodowcowego.
  • poznanie drogi dojścia do zlokalizowanego pomiędzy Maja e Qetes Arushes a Maja e Pecmarres plateau
  • poznanie drogi dojścia do wypatrzonego dwa lata wcześniej górnego piętra doliny Gropa e Rupës
    Po założeniu i zaopatrzeniu obozu górnego, który w tym roku został zlokalizowany w okolicach AVL-9, rozpoczęliśmy działalność. Niestety poziom śniegu w otworze był znacznie wyższy i poznana w zeszłym roku część jaskini nie była dostępna. Udało nam się zejść ok. 10 m w głąb korka śnieżnego i to wszystko. Ciąg górny zakończył się zawaliskiem po 130 m. Zajrzymy tu jeszcze. Kolejne dni poświeciliśmy na poznanie kotła powyżej AVL-9. W sumie poznaliśmy w tym rejonie 11 jaskiń. Większość z nich to krótkie najwyżej kilkunastometrowe studzienki. Najbardziej perspektywiczny jest cel to jaskinia AVL-19, w której osiągnęliśmy głębokość 45 m. Niestety na dzisiaj korek śnieżny nie puścił dalej.

Po krótkim przegrupowaniu sił rozpoczęliśmy realizację pozostałych dwóch punktów programu. Podzieleni na dwie grupy poznaliśmy równocześnie drogi dojścia w oba rejony, które planujemy do przyszłorocznej eksploracji. Mieliśmy także czas na wstępne poznanie terenu co zaowocowało 10 zlokalizowanymi otworami jaskiń, które zapewnią nam „pracę” na przyszły rok.
W tym roku mieliśmy możliwość testowania nowego systemu do pomiarów jaskiniowych. System ten działający w oparciu technikę laserową skonstruowali nasi klubowi koledzy: Jacek Wójcicki i Marek Kozioł. System składa się z dalmierza Leica, elektronicznej busoli i klizymetru o nazwie CaveSnaiper oraz współpracującego oprogramowania. CaveSnaiper może zapamiętać 4000 „strzałów”, a następnie przesłać je do palmtopa lub laptopa i natychmiast wyrysować plan lub przekrój jaskini w tym w technice 3D. Oprogramowanie CaveSnajpera współpracuje z programem Compass, Auto Cad, Ozi Explorerem i Google Maps umożliwiając lokalizację ciągów w masywie. W praktyce plan jaskini mamy gotowy po zrobieniu ostatniego strzału i przesłaniu danych już w jaskini. Zgodna opinia testujących jest taka, że to prawdziwa rewolucja w kartowaniu jaskiniowym.

W tym roku odwiedziliśmy dolinę Valbony trzeci raz. Ciągle uważamy, że jesteśmy na początku drogi. Działalność w Albanii różni się od tej prowadzonej w innych masywach Europy. Podstawowym problemem jest logistyka. Wiele czasu zajmuje poznawanie dróg dojścia w teren działalności. Często bez przewodnika jest to niemożliwe. Wszelkie transporty są wielogodzinne a pokonywane deniwelacje dochodzą do 1400 m. Kłopoty z wodą są wszechobecne. Są obszary gór gdzie brak jest nawet śnieżników do topienia. Mimo tych trudnych warunków nasza działalność staje się coraz bardziej skuteczna. Ilość poznanych jaskiń wzrasta z roku na rok. Efekt tegorocznej działalności jest wielokrotnie większy niż zeszłorocznej, co jest wynikiem coraz lepszego poznania terenu. Poznane otwory rokują bardzo pozytywnie na przyszły rok i kolejne, bo naszą działalność planujemy jeszcze na kilka lat. W tym roku kontynuowaliśmy rozpoczętą w 2006 i 2007 eksplorację w zawieszonej dolinie powyżej kotła Gropa e Rupës. Dolina ta graniczy z Czarnogórą gdzie od roku 2007 swoją działalność eksploracyjną prowadzą kluby z Poznania i Kielc. Zapraszamy więc koleżanki i kolegów do współpracy dla lepszego poznania tego obszaru. Bo pracy i dla nas i innych jest tam jeszcze na lata. Efekt naszej dotychczasowej pracy zebraliśmy w niewielki kataster jaskiń otoczenia doliny Valbony.

Podziękowanie
Chciałbym podziękować za ciężką pracę, wszystkim zarażonym w ciągu tych trzech lat Albanią. Bez ich zaangażowania ten kawałek Ziemi ciągle byłby jaskiniową białą plamą .

Do tej pory Valbonę poznawali:
Krzysztof Kuczak, Magdalena Słupińska, Damian Sprycha , Witold Studziński, Aneta Węcławek, Zbigniew Wiśniewski, Marcin Zajączkowski, Jerzy Zygmunt z teamu jaskiniowego i nasi wspaniali tragarze: Dorota i Piotr Jurasz, Małgorzata i Andrzej Polok, Maurycy Słupiński i Agnieszka Staszewicz.

         

en_GBEnglish